piątek, 13 listopada 2015

Prolog.

            Biegła, uciekała. Nie wiedziała, przed czym dokładnie, ale wiedziała, że ten potwór chciał ją zabić.
            Od blisko kilku tygodni nie było jej w domu, nie miała czasu na odpoczynek, była wymęczona. W dodatku, nie miała nic ani do obrony, ani do ataku. A ta bestia goniła ją niemalże od samego początku.
            Dyszał nad jej karkiem, będąc gotowym do wbicia zębów, do ugryzienia. Uderzyła go, usłyszała, jak się cofnął. Biegła tak szybko jak nigdy. Nie zauważyła jednak konaru sosny. Przewróciła się. Leżała na ziemi, gotowa, by ostatkiem sił bronić się przed napastnikiem.
            Usłyszała szczęk miecza i krzyk. Nie wiedziała, co się dzieje. Ktoś pomógł jej wstać. Nie patrząc na wybawcę, biegła do bramy będącej między drzewami. Wbiegła na teren tego miejsca. Kątem oka dojrzała, że potwór nie mógł dostać się do tego miejsca. Zatrzymała się nagle i upadła na kolana.

            Z wysiłku straciła przytomność.

Informacyjnie.

     Jak już niektórzy zapewne zdołali zauważyć, usunęłam to, co napisałam do tej pory. Mam zamiar to wszystko poprawić, napisać od nowa. Niektóre rzeczy będą takie jak wcześniej, inne pominę i tak to będzie. Poprawiony prolog dodam jeszcze dziś, a kolejne rozdziały będę dodawać w miarę ich pisania po raz kolejny.

Zoe K.